2011/07/29

Le Sic!

 Chyba nie da się określić tych dwóch dni jednym, spójnym tekstem, toteż będzie niespójnie!
 28.07
WklęsłozwisytwarzoweNajmniejszyKoncertŚwiata milionowy raz!wklęsły ryj!k  w e s t i o n a r i u s zPan Marcin moja miłośćPogodno!P a r k o w asupersamnaParkowejb u ł k iSTUDIO ZIEW!spóźnienie się na pociąg Nooooo właśnie!kicające wróble(piosenka o wróblu) ! G r yU  l  i c z n e !jeśliwieszcochcępowiedziećgotuj z gracjanemD l a c z e g o  JA?park na ParkowejblairwitchprojectNIEspanie
29.07
starbucks!TransakcjaodrzuconaKrem na porost krystozwisów KrzesłoKatarzynafryzurnikmałpa in da p a r kGoth Balerina w g l a n a c h ColaKatarzynam u l t i k i n owielki popcornS T Y R O P I A N 4Katarzynywtorebcejagienki t o f iKOFIpankonduktorU n iSexowa naklejka acocisiewgłowestało?Gra o tron i Piano(miejsce na autograf Katarzyny)i m p r e z a  we Wrocławiu nonononononononononononononononosisisisisisisisisisisisisisisisisisisisisirozbieraniesw łaziencez d j ę c i e z krzesłemKatarzynąChaiTeeLattetrucht na dworzec
Fryzurnika część pierwsza: mniej więcej piąta rano
Fryzurnik: mniej więcej szósta trzydzieści (środkowe Mimo Wszystko około czwartej) i plama po Coli
Fryzurnik: penisy na głowie, chce nam się spać, godzina ósma rano
Fryzurnikowy list (tak tak wiem, nie umiem pisać)
! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! ! LePoznań_Szczecin_Adusia_Jagienka
jakby ktoś czaił się na cudowne zdjęcia, bądź bardziej normalny wpis: 
POZWOLĘSOBIEZAREKLAMOWAĆJAGIENKĘ

2011/07/22

Who who who?

Ot, taka tam lans focia lanserskiego picia ze Starbucksa

 
Kto jest mistrzem, kto jest mistrzem? Nie ja, nie ja!
Dziś utwierdziłam się w przekonaniu, że nie umiem robić makro bardziej, niż nie umiem robić żadnych innych zdjęć.
Siedzę z Adą i ona sobie fazuje, robi fryzurnik (''MAMO TATO, TO JEST FRYZURNIK KATARZYNY NOSOWSKIEJ!''), ja się z niej śmieję, ale i tak ją kocham. Wczoraj poznałam Barneya Stinsona #2, który mnie mierzył za każdym razem, gdy na mnie spojrzał. No i poafiszowałyśmy się z Domi Domi naszą miłością, która jest taka love i pustacka. 
Angelene pozdrawia, bo właśnie sobie leci
ale potem lecę słuchać 23 i spróbować zniszczyć mój muzyczny kryzys 
nienawidzę muzycznych kryzysów
 (wooho znalazłam coś)

Dobranoc : *



2011/07/17

Opherafolia

Zastanawiam się, co zrobić. Wszystkich gdzieś wpierdoliło, nudzi mi się szalenie. Nie mam nawet żadnych nadających się do czegokolwiek zdjęć z ostatnich dni. Ada jest głupia, a raczej ma głupie zwierzę, które przegryzło jej kabel od internetu, więc nie mam z kim podzielić się moimi refleksjami na temat Music Music, które sobie dziś (a raczej wczoraj, czemu napisałam, że dziś?) ściągnęłam. W związku z tym, podzielę się moimi refleksjami z Wami!

Ok, żartowałam, to nie jest tylko Music Music, bo siedziałam wczoraj trzy godziny i pobierałam różne rzeczy. Trzeba korzystać z WiFi w hotelu, ot co! Śmiać mi się chce z samej siebie, bo w sumie to zaczęłam pisać o Music Music, ale nie chce mi się dzielić swoimi przemyśleniami na temat tej płyty z nikim, poza Adą (teraz Ada może poczuć się wyróżniona - nie, po prostu ona mnie zrozumie). Mój ipod zwariował i chyba chciał mi zrobić na złość, bo usunął mi całego Heja z biblioteki i zostawił jedynie Pytajnik, anglojęzyczny Pytajnik, czyli raczej zbyt namiętnie nie posłuchałam Music Music dziś (wybaczcie moje lanie wody, ale naprawdę strasznie się nudzę). Właśnie w tym momencie próbuję coś z tym zrobić, ale znów zgrywa mi się Pytajnik i Teksański (czyżby mój iPod był aż tak złośliwy i zgrywał mi to, czego szczerze nie lubię?).


A w dupie mam tego ipoda! A może ten przeklęty Teksański coś blokuje? Rany, brakowało mi takiego bardziej nieskładnego, chaotycznego niż zwykle wpisu na tym blogu!

No i jeszcze w związku z moją dopiero-co-pobraną muzyką: cały dzień- to jest od jedenastej, bo to takie rano- zachodzę w głowę i zastanawiam się, o co chodzi z Wiedzą i czy przypadkiem nie oszalałam, ale ja tam słyszę Nosowską jak nic! Na szczęście już zostałam oświecona i ona tam faktycznie śpiewa, czyli wszystko ze mną w porządku. No, przynajmniej względnie.
A poza tym praktycznie cały dzień słuchałam właśnie Pustek i Pogodna, czyli mojego nowego ulubionego, idolskiego, imprezowego i bibiarskiego polskiego zespołu (oj Ada żartuję, i tak uważam, że Hej jest ponad wszystko!).
Ale do rzeczy: Pogodno, czyli jak przeklinać w piosenkach, aby podobało się to Wiktorii. (Owszem owszem, nienawidzę przeklinania w muzyce, w ogóle uważam, że to niepotrzebne. Pomijając mojego idola Peję, oczywiście!) Dziś dzień pod hasłem Opherafolia i tak się zastanawiam, czemu akurat właśnie ta płyta, a nie którakolwiek inna. No przecież to chyba jasne! Nie jasne? Ja-tam-słyszę-Marcina-Macuka-jak-chuj!  

(Mój współczynnik liczby przekleństw w ciągłym tekście wzrósł ze zrozumiałych powodów.)

Nie wiem, kto wymyślił w pizdu w paszczu, ale mnie to naprawdę nie razi i to jest okropnie dziwne! Czym się różni przeklinanie w piosenkach Pogodna od Apteki? Jak sobie przypomnę Aptekę na żywo, mam ochotę wyjść, uciec w siną dal i już nie wrócić. Nie tyle fatalni byli muzycznie, co od strony tekstów. Każde kurwa mnie naprawdę bolało, chciałam zniknąć stamtąd jak najszybciej. (wówczas doszedł jeszcze temat Irka, więc to już był kompletny odlot):
Gadka klei się powoli
Ta coś mendzi, ten pierdoli
No i, że tak mądrze powiem- excusez moi, whaaaaaat?
Ja.. ja chyba skończę ten wpis, bo chciałam się jeszcze rozpisać na temat piąteczki z Unisexu i tego, że to wcale nie Katarzyna napisała ten cudowny tekst, a właśnie Budyń, czyli moja miłość do Pogodna wzrasta razy sto, ale dam sobie spokój.
A w ogóle to doszłam dziś do bardzo mądrego wniosku - polska muzyka jest ogółem rzecz biorąc do dupy, ale zdarzają się wspaniałe wyjątki. Chyba wezmę się za więcej Pustek i za jeszcze więcej Pogodna!

No i kupiłam sobie dziś sweter i kurtkę! Muszę się tym pochwalić, bo nie mogę wyjść z podziwu, jakie Szwedzi mają fajne promocje:
chodziło o to, że kupiłam sweter, a drugą rzecz (w tym wypadku kurtkę) dostałam za 25% ceny, o ile to 25% było ostatecznie sumą niższą niż cena swetra. Więc tym sposobem kurtkę za 700 szwedzkich pieniędzy kupiłam za 175 szwedzkich pieniędzy. Tak tak, pustacko pochwaliłam się na blogu nowymi zakupami i ich ceną, ale to tylko dlatego, że bardzo chcę być taka jak Simone (ostatnio nawet mierzyłam Ray Bany hahahahahahah)

Na zakończenie uraczę Was takimi superfajnymi kamerkowymi zdjęciami, bo tylko te mam na dysku w komputerze, cała reszta została w dooooomu:
Mam fajny biały stanik i czarną koszulkę!
Z kartonami, lanserskim Nikonem i Grzegorzem
A to po fociach w rzece<ok>
Na kuzyna Cosia
Z pierożkiem<3
DODAJĘ TO TUTAJ BO MAMY FAJNE MINY (TAKIE TROCHĘ W PIZDU W PASZCZU)
Focia z rysunkiem domku kata, po co ją robiłam?

Nie wiem, co mi się stało, że dodałam tutaj te zdjęcia, ale pozdrawiam mój album ze zdjęciami z kamerki!


Miłej nocy życzę, mili państwo, tymczasem ja pędzę walczyć z Teksańskim (nienawidzę tej piosenki coraz bardziej) i słuchać Hey Hey - wszyscy macie pozdrowienia od Pięknej Pani (SUCHAREM POWIAŁO!)


 Cheers :*

2011/07/11

Mad World

Bohemian Rhapsody, dziarski chwat (jak to się pisze?),  nurkowanie z rurką, taczka, klapek, pieprzyk, rampapapam, trochę brudne glany, rolling stones, szykowanie się na zdjęcia, rozkosznie, pępek, z lubością i oczywiście niezapomniany, wygrywający wszystko, cudowny  p i e r o ż e k
czyli kolejny najs wieczór z Zuzą:












~*~
Parę zdjęć + krótką relację z Seven dodam jakoś później, teraz się ogłupiam jakimiś pierdołami, które wysyła mi Ada (pierdołami = teledyskami do Is It Strange i One Of Them) oraz oglądam koncertów sto, słucham i słucham.
Spostrzeżenia na dziś:
1. Angelene z unplugged to prawdopodobnie najlepsze wykonanie (ekhm, I mean wykon) Angelene unplugged.
2. Jestem zajebiście błyskotliwa (patrz punkt pierwszy)
3. Ten wpisik jest chaotyczny

2011/07/06

What about me?

Ależ się podczas mojej całkiem krótkiej nieobecności pozmieniało. Dowiedziałam się o sobie od cholery nowych rzeczy, więc jestem poniekąd w lekkim szoku. Zadziwiające, jak wiele do powiedzenia mają ludzie, którzy nie powinni mieć na dany temat do powiedzenia nic a nic. Zazwyczaj takie rzeczy zdarzają się w najmniej oczekiwanych momentach - płynę sobie spokojnie kajakiem, a tu bach! dostaję w brzuch serią smsowych newsów.
(nie, żeby zupełnie niespodziewanie zaskoczyła mnie Osiecka)

Cóż, niektórzy ludzie nie potrafią bądź nie lubią stwarzać pozorów. Ja niestety do tej grupy osób nie należę. Po co mam nowo poznanej osobie opowiadać o moim prawdziwym życiu? Ot, prawdziwym. Może po prostu o tym bardziej prywatnym. Po co mam zarzucać obce osoby swoimi problemami? 
Ja rozumiem, że niektórzy tak robią
W zasadzie nie, nie rozumiem tego.
Jedyne pytanie, które przychodzi mi na myśl - po co? 
Przecież każdy zasługuje na odrobinę prywatności, a zależy to wyłącznie od niego. Stwarzanie pozorów to jedna sprawa, a odbieranie ich i interpretowanie przez osoby trzecie - zupełnie inna. Trzecie, dokładnie tak, trzecie. Jeśli znamy się lepiej - wiesz wiele o moim życiu, wiesz, dlaczego nie mówię o tym, co tak naprawdę się dzieje wszystkim.

(Włączę Placebo, mały powrót do 2009)

Kolejna kwestia (warta poruszenia, bo myślę, że osoba/osoby, do których skierowany jest wpis, już się zorientowały. Jeśli nie - brawo kochane, brawo) - bezpośredniość. Czym różni się, według lojalnej osoby, obgadywanie osoby od powiedzenia jej prosto w oczy czegokolwiek? A właśnie, różni się właśnie tą lojalnością. Bo po jednej stronie jednak jej brakuje. W tym momencie zaczynają się schody i wracamy do wszechobecnych pozorów. Schody i poniekąd skrajności. 
Ja tylko udaję, że wszystko jest dobrze. 
Ja nie czuję się źle, ja po prostu nie chcę opowiadać wszystkim naokoło, jak jest naprawdę. 

Co czujesz, opowiadając wszystkim wokół o swoich problemach?
Czujesz się lepiej? Czujesz się lepiej ze świadomością, że wszyscy wiedzą, że przytrafiło ci się tyle złych rzeczy w życiu? Że z góry zakładasz, że z litości ktoś się z tobą zaprzyjaźni? Pewnie, wszyscy. Ze mną na przedzie. Biegnę, by zaprzyjaźnić się z biedną, sponiewieraną przez los osóbką, która po dziesięciu minutach znajomości wyzna mi, że zatruła się truskawką. 
Wciąż. 
Cały czas,
wiesz?

Patrząc z zupełnie innej strony - czy osoby, którym życie układa się materialnie całkiem pomyślnie zawsze muszą być utożsamiane ze stereotypem bogatych dzieciaków? Najpierw trzeba trochę pomyśleć. 
Co mam zrobić z tym, że mój ojciec dobrze zarabia?
Mam udawać, że tak nie jest?
Wszystko, rozumiem, ma swoje granice- nikt przecież nie umieszcza tu bilansów swoich wydatków ani dochodów rodziców. 
Co mam zrobić z tym, że zarówno moja matka jak i mój ojciec żyją i fizycznie mają się dobrze? Z tym, że nie przeżyłam żadnej tragedii związanej ze śmiercią bliskiej osoby, że nigdy nie dotknęła mnie bieda, że zawsze miałam co jeść? Mam udawać, że tak nie jest, żeby wzbudzić litość? Żeby pokazać, że źle mi w życiu? 
Och, ależ ja wszystko rozumiem. 
Zabawnie się złożyło, że wbrew temu, co niektórym mogłoby się wydawać, wcale nie mam tak zajebistego życia, na jakie wygląda. A może i nie wygląda? Niczego nigdy nie starałam się zbyt mocno pokazywać. Zawsze byłam całkiem skryta. Dopiero, gdy przychodziło mi poznać kogokolwiek bliżej, dzieliłam się z nim cząstką prywatności. Uprzednio oczywiście orzekłszy, czy osoba ta jest godna zaufania. 
Nie, nie robię żadnej tajemnicy z tego, że sytuacja w moim domu jest godna opłakania. 
Nie robię z tego tajemnicy, nie ukrywam tego, ale po cholerę mam się tym dzielić?
Kogo mogłoby to zainteresować?
Ja zdaję sobie sprawę z tego, że prawdopodobnie nikogo, dlatego nie dzielę się swoim życiem ze wszystkimi.

Tak, to właśnie była odpowiedź na, chcąc nie chcąc, postawioną tezę. Ustawienie koleżanki przez koleżanki na równi z nastoletnimi dziwkami z tabliczką suka. 

(Ja za takie rewelacje na przyszłość, dziękuję. )

P.S. Zrozumiałabym takie zachowanie ze strony osoby, która zna tę drugą na tyle dobrze, że mogłaby się na jej temat konkretnie wypowiedzieć. Zrozumiałabym
Pośmiej się, zanoś się śmiechem, będzie mi szalenie miło, miła. Przykro mi, ale zobojętniałam.

Z miejsca pragnę pozdrowić kochane Adę i Jagienkę i jedzenie z nimi zapiekanek na Kazimierzu oraz picie dobrego czegoś w Starbucksie za trzy miesiące! : *


~*~

Wyjazd był zdecydowanie bogaty w wiele przygód, w jedzenie pulpetów ze słoika, szatańskie picie, wielką nieodpowiedzialność, szalone muchy i latanie za nimi po nocy z klapkami, spanie w pięć osób na dwóch łóżkach, skakanie do Hańczy na główkę, śniadania o 14, mnóstwo deszczu, brak zasięgu, uzależnienie Klaudii od fejsbunia (co równało się z ciągłym szukaniem zasięgu), telefon od trenera, pyszny twaróg na śniadanie, słuchanie Love Story i Fazy Delta, ognisko za 30 złotych, darmowy prysznic u Wandy, i wieczorne słuchanie Within The Realm Of A Dying Sun i The Score (swoją drogą odkryłam swoje głębokie uczucie do tej muzyki). Ah, no i zapominalskie bransoletki Klaudii, które wciąż świecą :)

Niesamowicie trudno jest pisać wpis poruszający parę wątków jednocześnie. 
(Ochłonęłam. Dziękuję, czuję się o niebo lepiej.)

Wiejskie koksy!

Tomanio koks!

Impreza w Dworczysku, ah

Prezent urodzinowy dla siostry!

Klaudiowy tort urodzinowy (oj oj, następnego dnia był normalny!)

Ale z kabanosem?

Kingusia pijak!

Bez sweet foci się nie obeszło, przepraszam <3 

~*~
Gosia i jej czynny udział w skakanej sesji Kingusi :D

50 1.8 niepodłączone






Rozpisałam się jak nigdy? Tak, tak sądzę. 
przepraszam, ale:

"-Czyli tylko ja jestem taki zły?
- No to napisz do mnie SMSa, kurwa "
Czyli akcja I LOVE NOSOWSKA trwa na wieki wieków amen amen. Oj, żartuję. (choć gdyby nie ona, nie jechałabym za miesiąć z Izą na offa!)
Już mam dobry humor
Dobranoc, kochani!