2012/10/15

Аркона And Others


Także tego - nareszcie udało mi się mniej więcej ogarnąć zdjęcia z sobotniego Rock In Szczecin. Było tak bardzo nie-rockowo, że nazwałam sobie cały ten koncert Folkmetalwiktoriajestsuper In Szczcin i chodziłam po klubie, mając taką właśnie nazwę w głowie. Potem poznałam miłą blondowłosą Rosjaneczkę, z którą nijak nie umiałam się porozumieć. Chociaż kiedy przyszło co do czego, okazało się, że jak trzeba, to i po rosyjsku idzie się dogadać. Hej Siergiej! On się nie nazywa Siergiej. Hej, ty, pa, focia. Ścianku stenku, zrobisz nowa. Hej, Masza! Was, kapusta i kwas, slava moi bracia! Maaaasza haraszo! Haraszo haraszo! Z czasem poznałam jeszcze kilka ciekawych osób, między innymi kilku wikingów, kilku nazistów, kilku Niemców i kilku nazi-wikingów (z których jeden wylądował na moim ramieniu I NIE CHCIAŁ Z NIEGO ZEJŚĆ). Miałam też koleżankę, z którą mogłam nudzić się podczas występów zespołów z dupy i bawić podczas występów spoko zespołów. I której mogłam się żalić, że byłam przekonana, że Percival to ultra gówno, przy czym okazało się, że to całkiem na poziomie zespół ze straszną laską i strasznym kijem. Piszę za długie zdania, zdecydowanie. Persiwal/Persil to spoko zespół, a ja przez ten cały koncert przeżywam na nowo wielką falę fascynacji folkiem. Jak to wspaniale, że Polska, mieszkam w Polsce, a do tego jestem taka słowiańska. 
Usłyszałam też od kilku osób, że mam specyficzne i niezrozumiałe poczucie humoru a do tego zaburzoną percepcję. To, że uważam darcie się (darcie japy, głupie słowa, o tak) Maszy jest KOCHANE a nie PRZERAŻAJĄCE uznano za dziwne, nienaturalne i nieludzkie, więc ten. Pozdrawiam. 

A jeśli nie chce wam się czytać tych pierdół, zapraszam od razu do obejrzenia miliona zdjęć, które udało mi się zrobić w tych momentach, kiedy supergruby ochroniarz (który swoją drogą był duszony w pewnym momencie przez naziwikinga z mojego ramienia) nie zasłaniał mi całej sceny swoim ciałem. Z tego wynika, że stanie w fosie nic mi nie dało, bo i tak przez pół koncertu widziałam plery (!) ochroniarza, a przez drugie pół straszne rzeczy, typu:

Pierwsza straszna rzecz. Medival metal, zespół Ragnaroek czy jakoś tak.
 Nie robiłam im zdjęć, bo bałam się, że dostanę młotkiem w głowę. 

Darkest Era, czyli mroczny zespół z pijącą więcej piwa niż niejeden naziwiking piętnastolatką w składzie.










Szajsowaty Szajs z Węgier, czyli zespół, który był tak CHUJOWY (będziecie mi musieli wybaczyć wulgaryzmy, ale to było naprawdę CHUJOWE), że nawet nie pamiętam jego nazwy i tak CHUJOWY, że nawet nie chce mi się sprawdzać, jak się nazywał. Był tak CHUJOWY, że dwóch na dwóch gitarzystów nie miało mimiki twarzy w ogóle. Drugi z dwóch gitarzystów był tak CHUJOWY, że nawet nie robiłam mu zdjęć. To właśnie w tym momencie myślałam o tym, że w zielonych spodniach i białym swetrze wyglądałabym jak brzoza do góry nogami. Nie polecam.

Obleśna wokalistka chujowego zespołu
TEN CZŁOWIEK NIE MA MIMIKI

Wciąż nie ma mimiki.
...
Obleśna wokalistka wciąż obleśna
*headdesk* po prawej drugi gitarzysta bez mimiki

BLACK MESSIAH czy jakoś tak, czyli drugi chujowy zespół (a w sumie to czwarty...) tego wieczoru. Nie był AŻ TAK chujowy, bo byli trochę śmieszni, a podczas ich występu zajmowałam się wszystkim wokół, tylko nie nimi. Na przykład:

Fajną koszulką jakiegoś wikinga, który stał obok mnie
 (swoją drogą co na koncercie słowiańskich zespołów robili wikingowie?)
Panienką, pijącą wino z rogu. Slava for life.
Ich śmieszną setistą, (którą mogłam wziąć, ale w sumie po co mi ona)
 i żałośnie absurdalnymi tytułami ich piosenek typu  DER RING MIT DEM KREUZ
Dziwny straszny gitarzysta tego dziwnego strasznego zespołu.
Percival Shuttenbach, czyli ultragówno, które okazało się pierwszym dobrym koncertem. To zaskakujące. Megazaskakujące. I mieli chamską basistkę w fajnej koszulce, która fajnie śpiewała, ale była chamska, ale mówiła, że jesteśmy zajebiści, więc była fajna. Ale chamska.

Meh co za styl. Like a Svarog.


Chamska basistka z fajną koszulką i straszna laska ze strasznym kijem.
Ona była creepy. I wydawała okropne dźwięki.

Cholerny mikrofon. Straszna laska tym razem bez swojego kija (ale i tak jest straszna)

Аркона, czyli GWIAZDA WIECZORU, w połowie występu której rozładował mi się aparat. Dzięki stary, zawsze można na ciebie liczyć. Właściwie mam tylko focie Pajpera i Maszy. I Siergieja, który w sumie to nie wiem, jak się nazywał.

Szalony Kobziarz
Tutaj zorientowałam się, że chyba kocham Szalonego Kobziarza
Masza bez twarzy i z futrem.
Tutaj widać nawet trochę twarzy
i chamskiego fotografa, który wpychał się na moje miejsce
Tutaj Szalony Kobziarz stał się Szalonym Piperem
Siergiej!
Hagrid!
Masza bez twarzy, co za niespodzianka
Hehe
Tutaj Piper stał się Szalonym Flecistą.
Kocham jego zdolności dmuchające całym sercem.

Ponowna metamorfoza w Kobziarza i Masza bez twarzy
Tańczenie polki tylko w futrze i z bębnem.
Faktycznie, to całkiem logiczne.

Tu zaczęło się robić super, bo Masza zaczęła pokazywać, że jednak ma twarz.





A kiedy się okazało, że owa twarzy faktycznie istnieje i nawet widać ją na zdjęciach, dojrzałam do decyzji, że znów będę słuchała folk metalu (SIC!) i czciła Swaroga... PADŁA MI BATERIA. Hehe.

xoxo