2013/07/21

Scandinavia

13 VII 2013

Jedną trzecią (a może nawet troszkę więcej, być może nawet dwie piąte) tegorocznych wakacji spędziłam w pięknej Skandynawii łamane na pięknych: Litwie, Łotwie i Estonii. Tym samym spędziłam zdecydowanie zbyt dużo czasu sam na sam z Łukaszem, właściwie bez dostępu do internetu, telefonu i odcięta od świata zewnętrznego, z którym kontakt ograniczał się do wymienienia z każdym kilku zdań raz w tygodniu, a nawet i rzadziej. Co ciekawsze (wcale nie), impreza w Norwegii trwa dalej. Od dwóch dni tkwimy mianowicie w położonym niewątpliwie bardzo malowniczo (chociaż tyle) domku rybaka przerobionym na letniskowy na największym pustkowiu świata. Najbliższy sklep – 10 kilometrów na południe (a to i tak tylko spożywczy, w którym papryka kosztuje 20 złotych). Najbliższe skupisko ludzi nie licząc kilku rozrzuconych na skałach rybich domków i ich mieszkańców oraz wspomnianego spożywczaka dla bogatych – prawdopodobnie dopiero Nordkapp. Domek (a w nim również i ja) rybaka Ole z hakiem zamiast lewej dłoni stoi na półwyspie kończącym ląd Europy, daleko daleko za kołem podbiegunowym i chyba bliżej mi z owej chatynki na Biegun Północny niż do domu. Szybciej spotkałabym misie polarne niż moich znajomych. To dosyć przygnębiające.

Zdążyłam edytować 130 zdjęć wybranych spośród miliarda, które zrobiłam od początku wyjazdu (przynajmniej nie będę potem narzekać, że nie chce mi się tego robić, nie ma tego złego i w ogóle), upiec rybę, którą złowił Ole i spędzić z Lokim na Nordkappie piękne 4 godziny owiane gęstą mgłą (co-ja-piszę jak ą mgłą) kłótni wiszącej w powietrzu od dzisiejszego ranka, wczorajszego, przedwczorajszego i tak dalej i tak dalej (od ranka pierwszego dnia). Później pomyślałam, że dodałabym post z tymi zdjęciami a potem przypomniałam sobie, że PRZECIEŻ NIE MAM INTERNETU (okej do kogo ja mam pretensje, jestem w miejscu, gdzie jest więcej reniferów niż ludzi, na co ja liczę). Dlatego dziś (13 lipca A.D. 2013, 11 dzień sam na sam z Łokaszem, 11 dni do powrotu do domu; dziennik pokładowy cz. IX) piszę post, który dodam pewnie za jakieś trzysta lat, kiedy zechce mi się edytować kolejne 130 zdjęć wybranych spośród kolejnego miliarda, który zrobię
eh albo nie zrobię;



21 VII 2013

(już teraz na szczęście pozdrawiam z Koszalinka i spokojnie z uśmiechem na mordzie mogę zaraz lecieć i korzystać z wakacji jak na kulturalną młodzież przystało. Oh wait, what)



//Litwa
No odwiedź 







Niemieckie geronty jaki to przykry widok ech

Hajs baksy mamona bendżaminy moje ruble mafiozo




Wory boze jak smiesznie

//Łotwa

Confused Lokasz is so confused (a to nowość)




//Eesti

HILTON ROYAL ****** TALLIN CITY HOTEL
Dobrze trafiłam
No czerwone
My dzifki
Geronty w wodzie (to naprawdę przykry widok)

//Finlandia


ADOLF HIPSTER ISTNIEJE 

Ale ze mnie czika pozdro

To nie Monte Carlo to nie Monako to Helsinki ehe
FASOLKA XD
OFICJALNIE NAJGORSZE I NAJBARDZIEJ TANDETNE ZDJĘCIE
JAKIE ZROBIŁAM W ŻYCIU ALE MAM Z NIEGO BEKĘ WIĘC JE TU DODAM XDDDDD 


Tak to ryby
Główna droga na północ; Wir fahren Autobahn

Takie trochę jelenie na rykowisku ale co poradzić


Kuchnia pod namiotami, ja kucharz



Och tak, fiński, mówcie mi jeszcz


Fajnie mam 


Hell achtung jestem tak dojcz sauerkraut polarkreis 

Jeśli kiedykolwiek wysyłaliście listy do Mikołaja, są one tutaj.
Nawet z Ugandy (ale z Polszy bardzo dużo)
//Norwegia


Znów jelenie na rykowisku ale co robić

We are here 


Nordkapp hehe
Duzia woda ehe Świetliki all day all night
Koniec Europy i tego zjebanego postu 

 //
XDDDD