2011/04/15

Ah ah ah

No witam.
Jako, że wczoraj byłam na przecudownym koncercie, czuję obowiązek napisania czegoś tu. 
Więc, po pierwsze, utwierdziłam się w przekonaniu, że dobra muzyka nie jest zła. 
Utwierdziłam się w przekonaniu, że w Polsce praktycznie nie ma dobrej muzyki, pomijając ciotny Darzamat (POMIJAM TO ŻE JEST CIOTNY BO I TAK JEST FAJNY). Nie, nie biorę pod uwagę Comy,         Happysada (happysadu? ja nie wiem?) czy Behemotha (nie no, behemoth jest zajebisty. jest). 
No i Hey! A co ja powiedziałam? Uwielbiam chodzić na koncerty, rany, uwielbiam. Uwielbiam mój mózg, a raczej jego brak i to, że nie wzięłyśmy aparatów :)
   To było lepsze niż Epica i płytka (tak, tu chwila zastanowienia nad tym, czy rzucić sucharka, czy nie. Może jednak lepiej nie) Simona. Tak, tak owszem, jestem na nią zajebiście obrażona. Pewnie ją to boli i nie może tego przeżyć, I don't care. Ale na Kamelot i tak jadę. 
   Nic to! W każdym razie to był najbardziej kochany koncert na jakim kiedykolwiek byłam.
Uwielbiam konferansjerkę między piosenkami. Wprawdzie nie była zbyt rozbudowana, ale nie ograniczało się to tylko do "nodzięki" (skąd my to znamy?). Podobało mi się. Naprawdę mi się podobało.

No dziękujemy, witamy Jacka

Fototalent roku - Katarzyna komórką

Jest też fan pic. Bez fan pic'a by się nie obeszło.


A jakoś chyba w piątek czy w sobotę byłyśmy z Zuzanną na rytualnych zdjęciach.
Oryginalne, twórcze, blah blah blah. Mówcie, co chcecie, ja weny nie mam.

To zdjęcie jest żałosne i nudne. I DON'T CARE (to ostatnio stało się moją dewizą życiową)

Trochę koloru? Lubię flary.





Cheers :)