
Także tego - nareszcie udało mi się mniej więcej ogarnąć zdjęcia z sobotniego Rock In Szczecin. Było tak bardzo nie-rockowo, że nazwałam sobie cały ten koncert Folkmetalwiktoriajestsuper In Szczcin i chodziłam po klubie, mając taką właśnie nazwę w głowie. Potem poznałam miłą blondowłosą Rosjaneczkę, z którą nijak nie umiałam się porozumieć. Chociaż kiedy przyszło co do czego, okazało się, że jak trzeba, to i po rosyjsku idzie się dogadać. Hej Siergiej! On się nie nazywa Siergiej. Hej, ty, pa, focia. Ścianku stenku, zrobisz nowa. Hej, Masza! Was, kapusta i kwas, slava moi bracia! Maaaasza haraszo! Haraszo haraszo! Z czasem poznałam jeszcze kilka ciekawych osób, między innymi kilku wikingów, kilku nazistów, kilku Niemców i kilku nazi-wikingów (z których jeden wylądował na moim ramieniu I NIE CHCIAŁ Z NIEGO ZEJŚĆ). Miałam też koleżankę, z którą mogłam nudzić się podczas występów zespołów z dupy i bawić podczas występów spoko zespołów. I której mogłam się żalić, że byłam przekonana, że Percival to ultra gówno, przy czym okazało się, że to całkiem na poziomie zespół ze straszną laską i strasznym kijem. Piszę za długie zdania, zdecydowanie. Persiwal/Persil to spoko zespół, a ja przez ten cały koncert przeżywam na nowo wielką falę fascynacji folkiem. Jak to wspaniale, że Polska, mieszkam w Polsce, a do tego jestem taka słowiańska.
Usłyszałam też od kilku osób, że mam specyficzne i niezrozumiałe poczucie humoru a do tego zaburzoną percepcję. To, że uważam darcie się (darcie japy, głupie słowa, o tak) Maszy jest KOCHANE a nie PRZERAŻAJĄCE uznano za dziwne, nienaturalne i nieludzkie, więc ten. Pozdrawiam.
A jeśli nie chce wam się czytać tych pierdół, zapraszam od razu do obejrzenia miliona zdjęć, które udało mi się zrobić w tych momentach, kiedy supergruby ochroniarz (który swoją drogą był duszony w pewnym momencie przez naziwikinga z mojego ramienia) nie zasłaniał mi całej sceny swoim ciałem. Z tego wynika, że stanie w fosie nic mi nie dało, bo i tak przez pół koncertu widziałam plery (!) ochroniarza, a przez drugie pół straszne rzeczy, typu:
 |
Pierwsza straszna rzecz. Medival metal, zespół Ragnaroek czy jakoś tak.
Nie robiłam im zdjęć, bo bałam się, że dostanę młotkiem w głowę. |
Darkest Era, czyli mroczny zespół z pijącą więcej piwa niż niejeden naziwiking piętnastolatką w składzie.
Szajsowaty Szajs z Węgier, czyli zespół, który był tak CHUJOWY (będziecie mi musieli wybaczyć wulgaryzmy, ale to było naprawdę CHUJOWE), że nawet nie pamiętam jego nazwy i tak CHUJOWY, że nawet nie chce mi się sprawdzać, jak się nazywał. Był tak CHUJOWY, że dwóch na dwóch gitarzystów nie miało mimiki twarzy w ogóle. Drugi z dwóch gitarzystów był tak CHUJOWY, że nawet nie robiłam mu zdjęć. To właśnie w tym momencie myślałam o tym, że w zielonych spodniach i białym swetrze wyglądałabym jak brzoza do góry nogami. Nie polecam.
 |
Obleśna wokalistka chujowego zespołu |
 |
TEN CZŁOWIEK NIE MA MIMIKI |
 |
Wciąż nie ma mimiki. |
 |
... |
 |
Obleśna wokalistka wciąż obleśna |
 |
*headdesk* po prawej drugi gitarzysta bez mimiki |
BLACK MESSIAH czy jakoś tak, czyli drugi chujowy zespół (a w sumie to czwarty...) tego wieczoru. Nie był AŻ TAK chujowy, bo byli trochę śmieszni, a podczas ich występu zajmowałam się wszystkim wokół, tylko nie nimi. Na przykład:
 |
Fajną koszulką jakiegoś wikinga, który stał obok mnie
(swoją drogą co na koncercie słowiańskich zespołów robili wikingowie?) |
 |
Panienką, pijącą wino z rogu. Slava for life. |
 |
Ich śmieszną setistą, (którą mogłam wziąć, ale w sumie po co mi ona)
i żałośnie absurdalnymi tytułami ich piosenek typu DER RING MIT DEM KREUZ |
 |
Dziwny straszny gitarzysta tego dziwnego strasznego zespołu. |
Percival Shuttenbach, czyli ultragówno, które okazało się pierwszym dobrym koncertem. To zaskakujące. Megazaskakujące. I mieli chamską basistkę w fajnej koszulce, która fajnie śpiewała, ale była chamska, ale mówiła, że jesteśmy zajebiści, więc była fajna. Ale chamska.
 |
Meh co za styl. Like a Svarog. |
 |
Chamska basistka z fajną koszulką i straszna laska ze strasznym kijem.
Ona była creepy. I wydawała okropne dźwięki. |
 |
Cholerny mikrofon. Straszna laska tym razem bez swojego kija (ale i tak jest straszna) |
Аркона, czyli GWIAZDA WIECZORU, w połowie występu której rozładował mi się aparat. Dzięki stary, zawsze można na ciebie liczyć. Właściwie mam tylko focie Pajpera i Maszy. I Siergieja, który w sumie to nie wiem, jak się nazywał.
 |
Szalony Kobziarz |